W jednym z ostatnich wpisów padł tu tekst o „wracaniu do korzeni Pauzy”. Szkoda, bo mi taka właśnie konstrukcja pasuje idealnie do koncepcji dzisiejszej notki. Chciałbym we wstępie napisać, że „wracam do źródła Pauzy”. No ale nie wypada przecież zaczynać drugi raz w tak podobny sposób. Dlatego aby uniknąć tej niezręczności we wstępie, napiszę to zdanie w drugim akapicie.
Dziś wracam do źródła Pauzy i stawiam na chillout z zadumą w tle. Powodem jest to, że w ramach niekończącego się u mnie procesu „nadrabiania filmów, które koniecznie musisz zobaczyć” natrafiłem wczoraj na „Źródło” Aronofsky'ego. Wielu doznań ten film mi dostarczył, ale ponieważ nie prowadzę bloga filmowego* zwrócę uwagę na to, co nas tu interesuje najbardziej.
Co za soundtrack!
Autorem tego cuda jest Clint Mansell. Koleś, którego posłuchać możemy niemal w każdym filmie Darrena. To, co nagrał do „Źródła” nominowane było do Złotych Globów (przegrał z muzyką do "Malowanego Welonu", smutno mi z tego powodu ) Zostawiam was z utworem który rozpoczyna ścieżkę dźwiękową filmu i zachęcam do zapoznania się z resztą twórczości tego pana. Magia w najczystszej postaci.
W.
*zastanowimy się nad tym jeśli dostaniemy milion maili w tej sprawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz