piątek, 14 grudnia 2012

Rozprawka o.... marzeniach?

Każdy jakieś ma. Mniejsze czy większe, bardziej realne lub mniej. Moim największym na tę chwilę jest położenie się spać. Jest 1 w nocy, ale muszę dodać jakiegoś posta, żeby W. nie wmawiał mi braku takiej możliwości. Podobno próbował ostatnio coś wrzucać. Usterki czy coś. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie....Wracając do marzeń. Kiedy już się wyśpię, zamarzy mi się wiosna. Przyszła zima. Najgorsza dla mnie pora roku. Nie lubię niczego co jest z nią związane. Śniegu, mrozu, sanek i bałwanów. Tych ze śniegu i tych z ludzką twarzą. Nic z tych rzeczy nie przeszkadzało mi jeszcze 10 lat temu, ale człowiek wraz z wiekiem staje się marudą. Marzenia zabija rzeczywistość, szara rzeczywistość z solą na chodnikach. Nawet jarmark bożonarodzeniowy w centrum Wrocławia mnie nie grzeje. Grzeje mnie za to grzane wino, które można na nim kupić. Co na nim poza winem? Stragany z badziewiem, tłum ludzi szukających badziewia. Znajdują badziewie ostatecznie. Z zadowoloną mordą wracają do domu. Cały ten cyrk stoi mniej więcej od połowy listopada. Nastrój tandety musi się unosić jak najdłużej. Czekam na rok, w którym sylwester będzie też w listopadzie, razem z miejską choinką.
Za tydzień koniec świata. Każdy bałwan to ostatnio powtarza. Dopasuje się muzycznie, niech kończą w pięknym stylu.


Nothing ever lasts forever 
Ł.